Ustawa antyaborcyjna - absurd po polsku
Prawie 100 lat temu, w 1930 roku, Tadeusz Boy-Żeleński ukazał
niedorzeczność i hipokryzję ustawy antyaborcyjnej w cyklu felietonów pod
tytułem "Piekło Kobiet".
Według Światowej Organizacji Zdrowia najmniejsza liczba zabiegów
aborcji jest tam, gdzie jest najwyższy odsetek kobiet w wieku rozrodczym,
stosujących skuteczną antykoncepcję, czyli w Europie Zachodniej. Oczywiście
jest tam też szeroko rozumiana edukacja seksualna.
Gdyby ktoś chciał poważnie potraktować kościelną propagandę na
temat związku hormonalnych tabletek antykoncepcyjnych z nowotworami najczęściej
zabijającymi kobiety, to proszę, aby samodzielnie zapoznał się
z unijnymi statystykami umieralności kobiet. Niech porówna wskaźniki dotyczące
Polek (20-30% stosuje hormony) i np. Holenderek i Niemek (do 80%). Bardzo się
zdziwi.
Ale polskich tak zwanych "obrońców życia" fakty nie
interesują. Ich ideologia daje im gotowe, jedyne słuszne interpretacje. Jeżeli
fakty do owych interpretacji nie pasują, to wystarczy je pominąć. System
zakazowo-nakazowy i restrykcje to według nich idealny sposób na moralne
dyscyplinowanie kobiet.
Holendrzy postawili na edukację i antykoncepcję, mają najniższy
wskaźnik aborcji na świecie. Uznali, że ich rodaczki mają dosyć rozumu, by samodzielnie
podejmować decyzje.
Coroczne raporty z wykonania polskiej ustawy antyaborcyjnej to
prawdziwa tragikomedia. Nie ma w nich nawet pół słowa o podziemiu aborcyjnym i
turystyce aborcyjnej. Dlatego w Polsce wykonywanych jest co roku kilkaset
"oficjalnych" zabiegów przerwania ciąży.
Już Tadeusz Boy-Żeleński wskazywał na nieskuteczność takiej
ustawy i na dwa dramatyczne jej aspekty. Po pierwsze, ustawa nie
zmniejsza ilości zabiegów a sprowadza je jedynie do podziemia i generuje
wysokie ceny. Po drugie, uderza tylko i wyłącznie w kobiety biedne, a więc
te najbardziej zdesperowane z powodu niechcianej ciąży.
Tu chciałabym wspomnieć o zasadniczych różnicach między
podziemiem aborcyjnym za czasów Boya-Żeleńskiego o podziemiem dzisiaj.
Sto lat temu kobiety, zwłaszcza biedne, często wpadały w ręce
zwykłych rzeźników, doznając niewyobrażalnych cierpień i narażając się na
ciężkie okaleczenie czy śmierć.
Dzisiejsze podziemie to wyposażone według nowoczesnych
standardów gabinety, z fachową obsługą. Ponadto do dyspozycji jest szeroki
wachlarz farmakologicznych środków. Po niektóre nie trzeba nawet wychodzić w
domu, można je bez trudu zamówić przez Internet.
Skoro za czasów Boya-Żeleńskiego ustawa nie skutkowała w sposób
deklarowany przez jej nawiedzonych twórców, to dlaczego miałaby być skuteczna
dzisiaj?
Tadeusz Boy-Żeleński wskazywał jeszcze na inny tragiczny jej
skutek - wzrost ilości dzieciobójstw (chodzi o zabicie dziecka przez matkę
bezpośrednio po porodzie).
Jak ta kwestia wygląda dzisiaj, nikt nie wie. Wykrywalność tego
typu
przestępstw jest bardzo niska. Rzadko jest wynikiem działań
operacyjnych, z reguły zwłoki są znajdowane zupełnie przypadkowo.
Tak, więc, trudno ocenić, jaki odsetek stanowią ujawnione
przypadki noworodków w beczce, porzuconych w reklamówkach na wysypiskach czy
utopionych w klozecie.
Boy-Żeleński uważał ponadto, że twórcy ustawy wykazali
okrucieństwo wobec biednych kobiet.
Restrykcyjne prawo miało na celu tylko zmuszenie kobiety do
urodzenia niechcianego dziecka. Po urodzeniu, jak pisał Boy-Żeleński, matka z
dzieckiem mogła sobie iść nawet pod most, bo "obrońców życia" los
dziecka i matki już nie obchodził.
Czyż nie brzmi to znajomo?
Podziemie aborcyjne i nielegalny obrót środkami poronnymi to
wielomilionowy biznes. Jego beneficjenci nie zrzekną się dobrowolnie szerokiego
strumienia nieopodatkowanej gotówki.
No cóż, za wieloma ustawami stoi jakieś lobby. Niech każdy sam
się zastanowi, kto korzysta (czytaj: zarabia) na ustawie antyaborcyjnej.
Alicja Minicka
Komentarze
Prześlij komentarz