Rynek książki - mity i płonne nadzieje
Nadwyżka podaży nad popytem
na rynku książki to anomalia, bo podaż jest zazwyczaj odpowiedzią na popyt. Główne
przyczyny takiej sytuacji to przede wszystkim głęboko zakorzenione mity odnośnie statusu pisarza i zysków
ze sprzedaży książek oraz fakt, że tradycyjna literatura coraz częściej
przegrywa z ofertą świata cyfrowego.
W dobie Internetu pisarska twórczość
stała się łatwo dostępnym zajęciem i tym samym utraciła elitarność. To samo
dotyczy szeroko pojętej krytyki, o czym świadczy liczba recenzenckich blogów
czy portali i stron poświęconych literaturze.
Dobry utwór ma wielu potencjalnych czytelników. By potencjalny zmienił
się w realnego, musi o istnieniu książki wiedzieć. Dlatego informacyjna funkcja
reklamy jest najistotniejsza. Nie wszyscy to rozumieją. Są pisarze, którzy
twierdzą, że dzięki sprawnemu marketingowi da się wypromować każdą, nawet
kiepską książkę, inni uważają, że dobra literatura sama się obroni.
Jednak kosztowna i fachowa reklama nie zapewnia automatycznego
powodzenia. Stwarza jedynie szansę dla autora. Żeby ją wykorzystać, nie wolno
odbiorcy rozczarować. Książka to bardzo specyficzny towar - podlega niemal stuprocentowej weryfikacji przez indywidualne
upodobania, bowiem czytanie jest zajęciem raczej kameralnym.
Wśród promowanych w ostatnich latach utworów nie natknęłam się na
pozycję ewidentne nieudaną, ale żadnego z autorów nie udało się wylansować na
dłużej. Przy ogromnej nadpodaży twórcy promocyjnych kampanii muszą się
wykazywać niebywałą pomysłowością. Coś innego, coś nowego - to podstawowe
drogowskazy. Dlatego sezony popularności będą coraz krótsze, koszty reklamy
coraz większe a zyski ze sprzedaży
trudniejsze do osiągnięcia. Może literacki talent okaże się z czasem drugorzędny
wobec marketingowego potencjału pisarza.
W promocyjnych kampaniach przewija się wątek jedno- czy dwumilionowych
nakładów, co oczywiście bardzo pobudza wyobraźnię osób marzących o pisarskiej
sławie. Ponieważ w Polsce nie podaje się
oficjalnych danych ze sprzedaży książek, w sieci pełno jest na ten temat
spekulacji.
Robert Ziębiński - dziennikarz i pisarz - porusza ten temat w felietonie "Badanie czytelnictwa a sprawa polska" (Magazyn "Dzika Banda", marzec 2016):
Robert Ziębiński - dziennikarz i pisarz - porusza ten temat w felietonie "Badanie czytelnictwa a sprawa polska" (Magazyn "Dzika Banda", marzec 2016):
"Czytam tekst Juliusza Kurkiewicza w
„Gazecie Wyborczej” – „Bestsellery
roku 2015: Polska czeka na swojego Stiega Larssona”. Pomijam tendencyjny tytuł. Tekst ukazuje się w dniu ogłoszenia wyników
czytelnictwa i podane są w nim dane sprzedażowe polskich bestsellerów. Na dole
dopisek – dane od wydawców i GFK Polonia. Czyli mamy rzetelne dane. Fajnie. No
prawie. Kilka sekund googlania w sieci i okazuje się, że dane podane przez
Kurkiewicza są – hmmm… intrygujące. Serwis booklips w lipcu 2015 roku podał, że Kasia Bonda
sprzedała 180 000 tys. sztuk powieści „Pochłaniacz”. Opublikowany w maju tego roku drugi tom, „Okularnik”, również nie
schodzi z list bestsellerów. Przez niecałe dwa miesiące sprzedano ponad 50 000
egzemplarzy powieści. –
czytamy w tekście. U Kurkiewicza mamy: Katarzyna Bonda, która
sprzedała 105 tys. egzemplarzy „Okularnika”, 90 tys. „Pochłaniacza”. Wszystko to brzmi ciekawie – zwłaszcza nagły
spadek sprzedaży „Pochłaniacza” – tyle, że zaglądając do danych z GFK Polonia
(baza danych zbierająca wyniki realnej sprzedaży z wszystkich wielkich sieci
jak Empik, Matras, Biedronka, Lidl itp.) czytamy że „Pochłaniacza” sprzedało
się do stycznia 59 224, a „Okularnika” 37 477 (dane za styczeń
2013 – styczeń 2016). Całość sprzedaży wszystkich tytułów jakie wydała, czyli
19 – 181 105. Żeby była jasność. Niczego nikomu nie zazdroszczę.
Przeciwnie. Podziwiam i jestem dumny z sukcesu. Każdy z tych wyników jest
imponujący. Każdy świetny i godny największego szacunku. Niezależnie od tego,
który jest prawdziwy."
Rodzi się pytanie, dlaczego
reklamowe informacje o wielkich nakładach są podawane "na wiarę". Oczywiście
autor nie może bez zgody wydawnictwa publikować swoich rozliczeń, ale z jakiego
powodu wydawnictwo miałoby tego zakazywać, skoro jest się czym pochwalić.
Takich wątpliwości jest całe mnóstwo. Chyba czas najwyższy, by je rozwiać.
Alicja Minicka
Pisać każdy może, chociaż nie każdy umie i nie każdy powinien pisać. Sprzedany nakład często zależy od przypadku, mody, celebrytyzmu, itp. Poza tym często polityka wydawnictwa robi z pisarza rzemieślnika, dlatego jeżeli chodzi o kryminały to przeczytałem wszystko W. Chmielarza, a niezbyt dużo R. Mroza.
OdpowiedzUsuń