"Morderstwo w Miłowie" - fragment
Siedzieli w
znacznym oddaleniu od ulicy Głogowskiej, dosyć o tej porze ruchliwej. Gwar
rozmów i śmiechy kawiarnianych gości niemal zagłuszały zgrzytliwy odgłos
przejeżdżających tramwajów, turkot dorożek i metaliczny odgłos uderzających o
bruk końskich kopyt. Czasem przedarł się ostry dźwięk klaksonu.
Sam uświadomiła
sobie, że prawie nie słychać tu świergotu ptaków. Przyzwyczaiła się do niego w
Miłowie. Towarzyszył jej, gdy tylko wyszła ma werandę.
Janusz doszedł
do wniosku, że siostrzenica bardzo się ostatnio zmieniła. Wydawała się
dojrzalsza. Niewiele zostało już w niej z żywiołowej i trzpiotowatej dziewczyny.
Nie było w tym nic dziwnego. Trudno, aby tragiczne wydarzenia nie zostawiły
śladu u tak wrażliwej osoby.
Ale dostrzegł
jeszcze inne zmiany. Barwa seledynowej sukni z krepdeszynu doskonale
współgrała z
kolorem włosów, które lśniącą falą wymykały się spod ronda jasnego kapelusza.
Zauważył, że siedzący przy sąsiednim stoliku dwaj młodzieńcy co chwila rzucali
w jej kierunku ukradkowe spojrzenia.
Zazwyczaj Sam
nie kłopotała się fryzurą i makijażem. Wiedziała, że jej gęste, lekko sfalowane
włosy nie wymagają zbytnich zabiegów. Ale ich jedwabista miękkość i blask
dowodziły starannego i regularnego szczotkowania. Dyskretny makijaż efektownie
dopełniał całości.
Przyszło mu do
głowy, że może to Jerzy był powodem owej dbałości… Jego niespokojne myśli
pobiegły ku Miłowu i domu przy Jaśminowej. Wahał się długą chwilę, jakby
rozważając, jakich słów powinien użyć.
*
* *
Łukasz pochylił
się i poprawił róże w kamiennym wazonie.
Barbara
uśmiechała się pogodnie z owalnego portretu na marmurowej płycie. Od trzech lat
przychodził na cmentarz Świętej Trójcy dwudziestego lipca, w dniu jej urodzin.
Nie chciał pamiętać daty śmierci i widoku wychudłej, naznaczonej cierpieniem
twarzy. Miał wrażenie,
że oznaczałoby
to, iż pogodził się z jej odejściem…
Drobne listki
rosnącej tuż przy grobie brzozy drżały w ledwo wyczuwalnych podmuchach ciepłego
wiatru. Zauważył, że na gładkim, łuszczącym się pniu, pojawiło się kilka
odrośli.
*
* *
Trochę
zaskoczyły go rozmiary pokoju. Nie był wprawdzie mały, ale w porównaniu z
sypialnią Teresy Górskiej wydawał się skromny. Sprawiał jednak przyjemne
wrażenie. Jego uwagę przyciągnęła stojąca na stoliku pod oknem niewielka
drewniana figurka.
Pamiętał ją…
Barbara nie
wiedziała jeszcze wtedy, że jest chora. Ale dręczące ją przeczucie, jakiś
nieokreślony lęk przeniknęły do jej ostatnich rzeźb. Jedną z nich miał teraz
przed oczyma.
Wizerunek
biegnącej kobiety, z realistycznie oddanymi kształtami ciała. Sylwetkę wyraźnie obrysowywała ciasno przylegająca, dziwna szata. Odnosiło się niepokojące wrażenie, że
kobieta przed czymś ucieka.
Uświadomił sobie nagle, że zbyt długo się jej
przygląda.
Alicja Minicka
Komentarze
Prześlij komentarz