Wyrok Trybunału i Strajk kobiet – festiwal hipokryzji

 

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego to realizacja zamówienia politycznego. Rządzący cynicznie liczyli na to, że obywatele, sparaliżowani strachem przed wirusem, nie wyjdą na ulice. Kościół Katolicki traci społeczne poparcie i spełnienie jego żądań odnośnie zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej koliduje z oczekiwaniami coraz bardziej liberalnego społeczeństwa. Temat aborcji jest przysłowiowym gorącym kartoflem, którego PiS miał nadzieję wreszcie się pozbyć. 


 

Protest społeczny w istocie dotyczy nie samego wyroku a momentu, w jakim został wydany. Epidemia utrudniła dostęp do aborcyjnego podziemia i prawdopodobnie spowodowała wzrost cen nielegalnych zabiegów. Na tym polega barbarzyństwo takich uregulowań – uderzają przede wszystkim w najbiedniejszych.

Ustawa antyaborcyjna jest tylko  etykietą dla realnej, chociaż niepisanej, umowy między społeczeństwem a rządzącymi i Kościołem. Strony udają, że traktują zakaz poważnie i wierzą w jego skuteczność. Hipokryzja polityków jest pochodną hipokryzji społeczeństwa. 


 

Tymczasem jedynym celem tej ustawy jest zaznaczenie dominacji Kościoła Katolickiego w kwestiach światopoglądowych.

Wyrok Trybunału był przekroczeniem nieoficjalnie ustalonych granic. Aborcja na życzenie – oczywiście nielegalna - jest  możliwa, Kościół i spolegliwi wobec niego ustawodawcy doskonale zdają sobie z tego sprawę. Terminacja ciąży, gdy płód ma wady letalne, wymaga pobytu w szpitalu i zdania się na łaskę i niełaskę szpitalnych lekarzy.

Wzburzenie społeczne pogłębił jeszcze jawnie demonstrowany entuzjazm Episkopatu i ruchów pro-life. Rozpromieniona Kaja Godek od razu zapowiedziała walkę o przymus rodzenia dzieci z gwałtu.

Po transformacji w 1989 roku społeczeństwo wręcz kibicowało rosnącej władzy Kościoła i jego wpływowi na prawo stanowione dla wszystkich obywateli.

W ostatnich latach niewiele się zmieniło. Reakcja na pedofilskie afery była raczej znikoma a skandaliczne zachowania hierarchów przechodzą bez większego echa. Coraz częściej do głosu dochodzą prawicowi fundamentaliści, którzy bezkarnie  pozwalają sobie na tępy protekcjonalizm i obelżywe wypowiedzi odnośnie kobiet.             

W demokracji klerykalizacja jest patologią. Chyba nikt nie chce, byśmy obudzili się w państwie wyznaniowym.

Naiwna wiara w moralną lepszość, jaką oferuje Kościół Katolicki może i jest remedium na narodowe kompleksy, ale utrata prawa do samostanowienia to koszt zbyt wysoki.

Krytyka Kościoła i jego urzędników nie jest niczym nowym, nawet w Polsce. Jeżeli ktoś nie wierzy, polecam lekturę „Monachomachii” Ignacego Krasickiego.

 

Alicja Minicka

Komentarze

Popularne posty