Trzej muszkieterowie i Milady de Winter
„Trzech muszkieterów” Aleksandra Dumasa czytałam
dosyć dawno. Krytycy uważają tę powieść za
najlepszą ze wszystkich dzieł Autora.
Gatunek płaszcza i szpady świetnie sprawdza się w
filmie. Liczne ekranizacje książki świadczą dobitnie, że nie straciła na atrakcyjności, mimo, iż powstała ponad półtora wieku temu.
Charakterystyczną cechą tego gatunku jest
drugoplanowość postaci kobiecych. To mężczyźni grają pierwsze skrzypce. Kobieta
jest najczęściej mało wyrazistym ozdobnikiem. Zdarzają się jednak wyjątki. W
powieści Dumasa spotykamy taką realistyczną, odbiegającą od stereotypu bohaterkę
– demoniczną Milady de Winter. Po mistrzowsku posługuje się bronią znacznie
groźniejszą i skuteczniejszą niż szpada – intrygą.
Rolę Milady odtwarzało wiele znakomitych i sławnych
aktorek. W 1948 roku grała ją Lana Turner, której partnerował sam Gene Kelly w
roli d’Artagnana.
Ja widziałam trzy ekranizacje, z 1961, 1973 i
1993 roku. Przyznam, że pierwsza i trzecia nie przypadły mi do gustu.
W 1961 roku, we francuskiej adaptacji, rolę
Milady zagrała popularna wówczas aktorka Mylene Demongeot, znana głównie z
serii filmów o Fantomasie. Przyznała, iż
nie była ze swojej kreacji zadowolona, gdyż, jak to określiła, obdarzyła tę
postać zbyt nikłą nutą perfidii.
W filmie z roku 1993 w dumasowskiego wampa
wcieliła się Rebecca de Mornay – ceniona amerykańska aktorka. Mimo, iż
towarzyszyły jej takie sławy, jak Charlie Sheen, Kiefer Sutherland czy Chris O'Donnell,
ta wersja nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Fabuła zbytnio odbiegała od
literackiego pierwowzoru, a skomplikowane relacje między Milady i Atosem
zostały spłycone.
Natomiast Richard Lester, reżyser „Trzech
muszkieterów” z roku 1973, swoją interpretacją po prostu mnie zachwycił. Już
sama czołówka wydała mi się nadzwyczaj pomysłowa i wprowadzająca w klimat
filmu. Widać dłoń w rękawiczce, ujmującą rękojeść szpady. I wspaniały,
zwielokrotniony, rozedrgany (od uderzeń klingi o klingę) obraz walczących
szermierzy, pokazany w zwolnionym tempie.
W obsadzie znalazły się wielkie gwiazdy
ówczesnego kina. Michael York, jako d’Artagnan i pozostali muszkieterowie:
Richard Chamberlain, Oliver Reed i Frank Finlay. Moją szczególną uwagę zwrócił
Oliver Reed, odtwarzający Atosa, skrywającego cierpienie pod maską cynizmu,
zgorzkniałego i nieszczęśliwego, rozdartego pomiędzy nienawiścią a miłością do
byłej żony.
Znakomity był też Charlton Heston w roli
kardynała Richelieu, zimnokrwistego, wyrafinowanego gracza, zbyt silnego i
racjonalnego, by kierować się emocjami.
Raquel Welch - Konstancja Bonacieux nie miała
szans, by dorównać olśniewającej kreacji Faye Dunaway w roli Milady de Winter.
Konstancja była bowiem bohaterką, stworzoną zgodnie z regułami wspomnianego
wcześniej, stereotypu. Zresztą czarne charaktery, bez względu na płeć, bywają
zazwyczaj bardziej atrakcyjne i dla widza i dla czytelnika.
Richard Lester wzbogacił swoje dzieło o elementy
komediowe, rzadkie w ekranizacjach tej powieści. Na przykład, gdy d’Artagnan
chwyta za róg dywanu, chcąc powalić stojących na nim przeciwników, oddarty kawałek
zostaje mu w ręku. Kiedy kardynał Richelieu schodzi do lochów Bastylii,
spodziewamy się budzących grozę widoków. Tymczasem widzimy dwóch katów,
piekących kartofla na ruszcie do rozżarzania żelaznych prętów.
Jednak kunszt Lestera sprawił, że film nie staje
się przez to mniej „dumasowski”. Przeciwnie, jest on najbliższy literackiemu
pierwowzorowi. Widza rozśmieszają niektóre sytuacje, ale ani na moment nie
przestaje poważnie traktować bohaterów.
Faye Dunaway wiarygodnie zinterpretowała postać
charyzmatycznej Milady, fascynującej, uwodzicielskiej a jednocześnie
podstępnej, perfidnej i bezwzględnej.
Po raz pierwszy zobaczyłam tę aktorkę w
„Chinatown” Romana Polańskiego. Ale już dużo wcześniej zyskała uznanie i widzów
i krytyków za rolę w kultowym „Bonnie i Clyde”. Warren Beatty, filmowy Clyde,
zażądał, by zaangażowano do roli Bonnie kogoś mało znanego. To on miał być
gwiazdą. Kierując się takimi intencjami, nie mógł wybrać gorzej.
Okazuje się, że powieść Aleksandra Dumasa nadal
przyciąga uwagę filmowego świata. W najnowszej, amerykańskiej produkcji rola
Milady przypadła aktorce i modelce Mili
Jovovic, znanej z serii horrorów „Resident evil”.
Nie oglądałam jeszcze najnowszej ekranizacji
„Trzech muszkieterów”. Jest dosyć luźną adaptacją i wyraźnie skręca w kierunku
kina akcji (Milady skacze na banji i walczy na szpady). Nie brzmi to zbyt
zachęcająco i wątpię, by ten film okazał się lepszy niż dzieło Richarda
Lestera.
Alicja Minicka
Komentarze
Prześlij komentarz